Wpis z kwietnia 2015 roku:
http://napibiega.blogspot.com/2015/04/marzenia-napiego-przebiec-42-km-195.html
Pierwszy start odbył się 26.04.2015 na dystansie 5,4 km i potem stopniowo 10km, półmaraton i ...
Padła decyzja, że 2016 będzie rokiem gdzie główny cel to maraton. Dużo myśli czy to nie za szybko, czy dam radę, postanowiłem spróbować.
Plan przewidywał 16 tygodni przygotowań, 3 treningi biegowe w tygodniu. Do tych treningów dokładałem dodatkowe, tj siłę biegową i ćwiczenia stabilizacyjne. Momentami był to ciężki okres powiązany z wieloma wyrzeczeniami. Teraz już mogę powiedzieć, że ta praca się opłacała. Muszę powiedzieć, że jeśli się za coś zabiorę to staram się to robić sumiennie. Z tego co pamiętam to nie opuściłem żadnego zaplanowanego treningu, czasami wymagało to pobudki o 4:30 przy dłuższych biegach. Bywało, że można było pospać trochę dłużej do 6:00-6:30 żeby zdążyć na 9 do pracy. Większość właśnie było porannych biegów. Systematyczność przynosi efekty. Trening zrobiony kiedy się nie chce cieszy podwójnie :-)
Dzięki aktywności na Facebooku i biegu w Poznaniu udało mi się poznać Łukasza, który podobnie jak ja zaraził się bieganiem. Prowadzi także swoją stronę https://www.facebook.com/Od-zera-do-Marato%C5%84czyka-981289188657912/
Łukasz w swoim kalendarzu biegowym miał również zaplanowany Kraków i postanowiliśmy pobiec wspólnie. Czas, który chcieliśmy osiągnąć przed biegiem był podobny, także połączyliśmy siły,
przechodząc do samego biegu na królewskim dystansie. Start zaplanowany był na godzinę 9:00. Noc przed upłynęła całkiem dobrze jak na Mnie, nawet większość udało się przespać :-). Pobudka po 5:00 i ok 6 śniadanie. Ok 8 zbiórka i wyruszyliśmy wspólnie z żonami na linię startu. Ranek był chłodny i wietrzny. Chciało się jak najszybciej wystartować. Stoimy w strefie czasowej 3:45-4:00 do rozpoczęcia zostały już tylko minuty.
Przed startem jeszcze humory dopisują. |
Kiedy ten start? |
Po 9 ruszyliśmy na trasę i na pierwsze kilometry plan był na tempo 5:20-5:30. Mimo dużej ilości biegaczy, zaczęliśmy spokojnie bez większych przepychanek do przodu. Na początku biegnie się dobrze, na trasie od samego początku dużo ludzi, tylko te kilometry :-) Zgodnie z ustaleniami korzystamy z punktów z wodą. Po 3 km staraliśmy się trzymać tempo w okolicach 5:15-5:20. Warunki pogodowe były bardzo zmienne raz słońce, chmury i wiatr. Kolejne kilometry mijają, uśmiech na twarzy jest. Duża liczba kibiców na całej trasie, którzy dodają sił. Są również siły na przybijanie "pion". Dość szybko mijały kilometry, pierwszy żel poszedł w ruch. Cały czas się nawadniamy. Powoli zbliżamy się do półmetku, który był w okolicach Zamku Królewskiego. Tam też czekały nasze żony i mój drugi żel na dalszą część trasy. Szybkie zrobione foto i do mety już mniej niż połowa :-).
Gdzie są żele? |
Półmetek |
ok 41 km |
Załapałem się jeszcze na foto Darii z Kasty... i została długa prosta do rynku. Tłumy ludzi i ostatni kilometr do mety. Jakoś te nogi jeszcze dawały rady, widać w oddali metę. Wśród kibiców stoi żona, ostanie metry.
Meta już tak blisko |
UDAŁO SIĘ JESTEM MARATOŃCZYKIEM !!!!!!!!!!!! :-)
Dawno tak nie byłem wyczerpany, największy problem miałem z nogami. Do dziś dzień jeszcze czuję w nogach ten bieg. ŁUKASZ dziękuje za wspólny bieg, szkoda że nie przekroczyliśmy razem mety. Jeszcze kiedyś się uda :-)
Kilka minut po biegu. Widać wyczerpanie. |
Cieszy fakt, że udało się złamać 4 godziny.
Ten wynik dał mi 2406 miejsce w OPEN i w M30- 835 miejsce :-) |
Upragniony medal :-) |
PODSUMOWANIE
Od razu mówię było warto. Bieg na tym dystansie to zupełnie inne bajka. Ciężko porównać ten wysiłek do czegokolwiek. Trzeba to przeżyć na własnej skórze. Jak dużo odgrywa tutaj głowa po 30 km. Tyle myśli co tli się w głowie, trzeba jakoś tą walkę wygrać i się zmobilizować do dalszego biegu. Maraton pokazuje w jakiej dyspozycji obecnie jesteśmy, co możemy poprawić, nad czym popracować. Uczy walki z samym sobą i swoimi słabościami. Mimo regularnych treningów, widzę że przed kolejnymi startami w maratonie trzeba jeszcze mocniej popracować. Jakiś czas temu mało kto by uwierzył, że uda mi się pokonać ten dystans. Udało się!!!
PODZIĘKOWANIA
Wszystkim, którzy trzymali kciuki za to, że się uda bardzo dziękuje. Za każde "lubię to" po treningu, nawet nie wiecie jak to pomaga i mobilizuje. Żonie za wsparcie, poranne wstawanie i szykowanie kilku dań do pracy. Za wspólne wyjazdy na zawody, choć czasami jej się nudzi :-) Rodzicom za wsparcie i wszystkim znajomym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz